Archiwum Akt Nietakdawnych - Młot na Michtrix'a
macsoc - Pon 06 Mar, 2006 21:57
Temat postu: Młot na Michtrix'a
MOr napisał/a: |
MŁOT NA MICHTRIX’a
- ANALIZA -
‘NIECH PRAWDA ZWYCIĘŻY, JAK TO MÓWIĄ’
(Marek Barański w rozmowie z Adamem Michnikiem dla ‘Trybuny’)
-
DLACZEGO MICHNIK ‘OBAWIA SIĘ’ PARLAMENTARNEJ KOMISJI? -
‘Ja się tej komisji sejmowej obawiam’ /Adam Michnik w wywiadzie dla ‘Trybuny’/ -
Michnik podobno ujawnił całą aferę ‘z obrzydzenia dla korupcji’, ‘dla dobra publicznego’, itp. Już po ujawnieniu treści rozmowy z Rywinem udzielił b. wielu wywiadów i wypowiedzi.
Dlaczego więc nieoczekiwanie ‘obawia się’ sejmowej komisji – jeszcze jednej okazji do zaprezentowania się, jako Zasłużony Bojownik o Wolność i Demokrację? Czego się boi, jeśli powinien się cieszyć? Czy może jest coś, co może się wydać, coś, co Michnik chce ukryć?
Co różni komisję sejmową od mediów i prokuratury? Niesterowalność (a przynajmniej utrudniona – obrady mają być jawne). Brak czasu do namysłu – obrady JAWNE. Brak czasu na wymyślenia odpowiedniej repliki, wykrętu, zagadania, zagrożeniem nieautoryzowania wywiadu – bo obrady są JAWNE I RELACJONOWANE NA ŻYWO. Co Michnik ukrywa przed ujawnieniem opinii publicznej?
-
DLACZEGO MICHNIK _MUSIAŁ_ - A NIE TYLKO _CHCIAŁ_ - UJAWNIĆ ‘RYWINGATE’? -
‘opowiadałem o tym na prawo i lewo, dziesiątkom, setkom ludzi’ – /Adam Michnik w wywiadzie dla ‘Trybuny’/ -
Z tej wypowiedzi wynika b. zaskakujący wniosek – Michnik własnym postępowaniem ustawił się w sytuacji, w której po prostu MUSIAŁ ujawnić treść rozmowy z Rywinem. Okazuje się więc, że samo ujawnienie rozmowy było mniej istotne. Co więc było bardziej istotne? Wynika, że właśnie owo ‘opowiadanie na prawo i lewo’, przez co sprawa stała się tak naprawdę publiczną tajemnicą – i to w czasie, kiedy trwało podobno ‘tajne śledztwo Agory’ (stąd miał właśnie wynikać brak wcześniejszego powiadomienia prokuratury)! Czym więc było rozgłaszanie całej sprawy – bo oprócz ‘opowiadania na prawo i lewo’ Michnik mówi także, że ‘odbyliśmy setki rozmów, setki z ludźmi z klasy politycznej, z biznesu, z mediów, z branży filmowej’ (‘Trybuna’)? Widać, że najprawdopodobniej było to DAWANIE SYGNAŁU, PRZEKAZ.
Ale jaki przekaz i dla kogo?
Można mieć tu różne teorie, np.:
1 Dla całego SLD – ‘Wprawdzie nie ma już UW, ale nie podskakujcie, bo mamy na was haka!’
2 Dla ‘Grupy Rywina’ (Kwiatkowski, Zarębski) – ‘Uspokójcie się i przestańcie blokować telewizyjne plany Agory’
-
_PO CO_ MICHNIK POSZEDŁ DO MILLERA? /i dlaczego nie zabrał ze sobą kasety?/
DLACZEGO RYWIN WYSZEDŁ _PIERWSZY_ OD MILLERA? -
‘To nagranie nie było mi dla premiera potrzebne. /.../ gdybym mu powiedział, że Rywin powiedział to i to, to by miało tę samą wagę, co taśma magnetofonowa /.../ W tej sprawie to jest jedyny, żelazny dowód.’ – /Adam Michnik w wywiadzie dla ‘Trybuny’/ -
W normalnym demokratycznym państwie prawa redaktor naczelny opiniotwórczej gazety, którego próbował skorumpować wysoko ustosunkowany, wpływowy biznesmen (powołujący się do tego na osobę samego premiera), powinien:
1 - natychmiast podać sprawę do publicznej wiadomości, i/lub -
2 - powiadomić prokuraturę, i/lub -
3 - spotkać się jak najszybciej z premierem i wyjaśnić całą sprawę, najlepiej także w obecności korumpującego biznesmena. -
Michnik zdecydował się najpierw na wariant NR 3 – spotkanie z premierem. I tu zaczynają się dziać dziwne rzeczy – oto jak bowiem najprawdopodobniej ich rozmowa przebiegłaby w demokratycznym państwie prawa:
/Michnik/ - Panie premierze, oto jest żelazny dowód - kaseta/CD oraz wydruk z nagraną próbą korupcji obecnego tu pana Rywina na mnie i mojej firmie. Pan Rywin powołuje się w tej rozmowie na pańską osobę. Co pan na to?
/Miller/ - To jakiś żart? Rywin, co to za brednie?!
Rywin milczy, spojrzenie ma wbite w podłogę. Miller patrzy z powrotem w stronę Michnika.
/Michnik/ - Chciałbym poinformować pana premiera, że o całej sprawie powiadomię opinię publiczną, a także najprawdopodobniej prokuraturę. Pozostawiam panu dzień na wyjaśnienie całej sprawy. Do zobaczenia za 24 godziny.
Michnik wychodzi.
Miller wzywa sekretarkę – Kwiatkowski i Zarębski mają się u mnie stawić natychmiast!
Patrzy na Rywina pytająco – Słucham? -
Tak właśnie powinno się rozegrać spotkanie Michnik – Miller. Michnik powinien powiadomić o próbie korupcji Millera – OBOWIĄZKOWO wręczając mu przy tym ‘jedyny, żelazny dowód’ - kasetę/CD i wydruk rozmowy z Rywinem, po czym to właśnie sam Miller powinien natychmiast zająć się szukaniem winnych i wyjaśnianiem sprawy – jako premier, szef partii zamieszanej w próbę korupcji, wymieniony przez samego Rywina na ‘taśmach prawdy’. Powinien natychmiast wezwać wszystkich ew. zamieszanych w sprawę i od razu dokładnie wyjaśnić całą sprawę. Leci kilka głów, parę osób idzie na przedwczesną emeryturę, Miller przedstawia Michnikowi, co i kto wysmażył całą intrygę, i spokojnie można opublikować całą sprawę w ‘Gazecie Wyborczej’.
Tymczasem NIC TAKIEGO SIĘ NIE DZIEJE!
Wręcz przeciwnie. Michnik idzie do Miller BEZ ‘żelaznego dowodu’ - taśmy/CD i tekstu rozmowy z Rywinem! A z gabinetu Millera, zamiast Michnika, pierwszy wychodzi _RYWIN_. Michnik zostaje w gabinecie, by..., no właśnie, po co?
I dlaczego Michnik twierdzi, że mówi o Millerze, że ‘nie uchylił się i pomógł ujawnić ‘Gazecie’ fakt próby korupcyjnej’ (Trybuna), jeśli widać, że MILLER DOKŁADNIE NIC NIE ZROBIŁ?
-
SKĄD _PEWNOŚĆ_ MICHNIKA, ŻE MILLER NIE MIAŁ Z ‘RYWINGATE’
NIC WSPÓLNEGO? -
‘bo to nie jest sprawa polityczna, tylko korupcyjna! /.../ Ją się upolitycznia /.../ Ale to jest sprawa korupcyjna I TAK POWINNA BYĆ PRZEZ WSZYSTKICH TRAKTOWANA. Jakiekolwiek gmatwanie tego jest wbrew
NASZYM WSPÓLNYM INTERESOM. Kształtem ustawy zajmiemy się, jak te emocje opadną’ /.../ Z publikacji ‘Gazety’ wynikało, że Rywin powoływał się na premiera nie mając ku temu żadnych podstaw’ – /Adam Michnik w wywiadzie dla ‘Trybuny’/ (podkreślenia moje) -
Skąd taka straszliwa PEWNOŚĆ Michnika, że Miller nie ma z całą sprawą Rywina nic wspólnego? Przecież równie dobrze mógłby stwierdzić – ‘Ja nie wiem, oto kaseta, proszę się zaznajomić z jej treścią. Słuchamy.’ – I czekać na reakcje, wewnętrzne śledztwo w SLD, dochodzenie prokuratury i komisji sejmowej. Tymczasem Michnik bardzo mocno bierze Millera w obronę, nie mając przy tym pewności (bo takowej mieć przecież nie może), że Miller jest - albo też nie jest - zamieszany w Rywingate. Co ma oznaczać stwierdzenie, że sprawę się ‘upolitycznia’? Kto to robi? I czemu jest to złe? Przecież wyraźnie występują w sprawie Rywina takie prominentne osoby, jak np. Kwiatkowski, ewidentnie ‘polityczne’. Dlaczego Michnik mówi, że ’z publikacji ‘Gazety’ wynikało’, że Miller jest poza podejrzeniem, a nie po prostu, że wynika to ze ‘śledztwa ‘Wyborczej’’, albo po prostu, że ‘premier najprawdopodobniej nie jest zamieszany w sprawę’? Czy chodzi o to, by Miller MUSI POZOSTAĆ poza całą aferą? A dlaczego Michnikowi tak bardzo na tym zależy? Przecież to chyba nie jego problem? Czy jednak jego? I co to za ‘nasze wspólne interesy’?
-
‘W CAŁEJ TEJ HISTORII NIC KUPY SIĘ NIE TRZYMA’? -
‘Logicznie rzecz biorąc – na co większość komentatorów zwraca uwagę – w całej tej historii nic kupy się nie trzyma’ – Paweł Śpiewak (‘Koniec złudzeń’ – ‘Rzeczpospolita’, 23.01.03) -
Na pierwszy rzut oka można się zgodzić ze Śpiewakiem – korumpowany redaktor naczelny wraz z zespołem zamiast iść do prokuratury albo oczekiwać od premiera wyjaśnień samodzielnie prowadzi ‘śledztwo’ – ‘Myśmy ciągle wierzyli, że czegoś się dowiemy’ , ‘wydawało mi się, że coś gdzieś złapię’. Co? Kogo? Nie prościej - i dużo rozsądniej - było zapytać o wyjaśnienie całej sprawy najbardziej zainteresowanego, czyli premiera? I dlaczego taka histeryczna ochrona premiera, skąd ta PEWNOŚĆ, że ‘to na pewno nie on’? I po co to całe uniżone proszenie ‘Trybuny’ (!) Barańskiego (!!!) o wywiad? Przecież wystarczyło upublicznić treść nagrania i czekać na wyjaśnienia zainteresowanych.
Dlaczego ‘dla czystości profesjonalnej trzeba było porozmawiać i z Andrzejem Zarębskim, bo pojawiło się jego nazwisko, i z Robertem Kwiatkowskim, i z szefem rządu’ (Trybuna)? Jak to, więc spotkania z NAJBARDZIEJ ZAINTERESOWANYMI I EW. ZWIĄZANYMI Z ‘RYWINGATE’ odbyły się jedynie dla ‘dla czystości profesjonalnej?! To czego właściwie dotyczyło ‘śledztwo’?
Jeśli więc próbujemy zrozumieć całą ‘sprawę Rywina’ z punktu widzenia normalnego, demokratycznego państwa prawa, to rzeczywiście ‘nic kupy się nie trzyma’.
Dość ciekawie pyta o całą tą sprawę Piotr Zaremba (‘Rywin i inni’ – Gazeta Polska’15.01.03): ‘niełatwo jest rozszyfrować stosunek ‘Wyborczej’ do Millera. Wypada on przecież w samym tekście dobrze, jako osoba demaskująca Rywina. Co więcej, gazeta unika jak ognia nieprzychylnych mu komentarzy. Ale jednocześnie pytania dotyczące bezczynności Millera i roli innych ludzi z kręgów SLD nasuwają się same. Trudno uwierzyć, aby taki gracz jak Rywin działał na własną rękę. Czy można uwierzyć, że dziennikarze ‘Wyborczej’ nie widzą szkód, jakie sami – chcąc nie chcąc – zadali premierowi? /.../ Czym za to wytłumaczyć wręcz histeryczne wystąpienia ‘Gazety Wyborczej’ w obronie premiera? Albo tajne naciski Pałacu Prezydenckiego oraz Agory na polityków opozycji, aby ograniczyli swoje dochodzenia tylko do osoby Rywina, a Millera zostawili w spokoju?
Jak już zostało powiedziane, w ‘sprawie Rywina’ z punktu widzenia normalnego, demokratycznego państwa prawa, rzeczywiście ‘nic kupy się nie trzyma’.
-
PRZYCHODZI CAPO DO CAPO -
‘nasze wspólne interesy’ -
Czy istnieje inny punkt widzenia, który stawia całą sprawę w zupełnie nowym świetle?
Przyjmijmy, że szef jednego z dwóch rywalizujących gangów łapie w swoim domu na gorącym uczynku gangstera drugiego gangu – z pistoletem w dłoni i brylantami w kieszeniach. Co robi? Zabija go? Może, ale ryzykowałby wielką wojnę między gangami, a mając w ręku przestraszonego i skorego do ‘współpracy’ bandziorka, może przecież utargować dużo więcej. Zabiera więc ze sobą złapanego ‘żołnierza’ na wielkie spotkanie rodzin mafijnych i przedstawia całą sprawę głowie konkurencyjnego gangu. Czy szefowie obu gangów chcą wojny totalnej ‘wszyscy przecie wszystkim i do samego końca’? Nie. Każdy z gangów ma swoje terytorium, wpływy i kasę, i dobre życie. Co robi herszt konkurencyjnej bandy na oczach innych mafiozów? Łapie się teatralnie za głowę i woła wielkim głosem - ‘Lwie! (hipotetyczne imię złapanego gangstera) Co ci do tej głupiej głowy przyszło? Coś ty zrobił!?’ I NIE WAŻNE, CZY WIEDZIAŁ O ZAMIARACH SWOJEGO CZŁOWIEKA CZY TEŻ NIE (a najprawdopodobniej wiedział) – BO TAK CZY OWAK ODPOWIADA ZA SWOJEGO CZŁOWIEKA, WIĘC MUSI WZIĄĆ ZA NIEGO PEŁNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Co dzieje się dalej?
Ośmieszony gangster, wyrzucony kopniakiem własnego bossa, wymyka się chyłkiem za drzwi, ciesząc się, że przynajmniej ocalił głowę, a szefowie rozpoczynają negocjacje związane z tym ‘godnym ubolewania incydentem’.
Wszystko wskazuje na to, że dokładnie to samo stało się w sprawie Michnik-Miller. W walce konkurencyjnych polityczno-biznesowo-medialnych konglomeratów oligarchiczno-mafijnych – ‘Agory’ i ‘SLD’ - mafia ‘Agora’ wyraźnie osłabła, gdyż straciła swoją polityczną reprezentację – UW (a senator Kutz to już jednak dużo za mało). Ale Michnikowi poszczęściło się! Podpuszczony osiłek Rywin dał Michnikowi ‘złotego haka’ – możliwość nagrania rozmowy Rywin – Michnik dot. korupcji. Dlatego Michnik NIE MUSIAŁ ZABIERAĆ ZE SOBĄ ŻADNYCH KASET DO MILLERA! – wystarczył sam Rywin potwierdzający, że Michnik mówi prawdę, iż ma nagranie rozmowy Rywin-Michnik. Miller nie miał wyjścia – NAWET JEŚLI NIC NIE WIEDZIAŁ O CAŁEJ SPRAWIE (w co można wątpić – to są jednak zbyt poważne sprawy, by sam Capo di tutii Capi o nich nie wiedział), i tak MUSI WZIĄĆ CAŁĄ SPRAWĘ NA SWOJE BARKI! Po prostu jest szefem mafii ‘SLD’ i jako szef odpowiada za całość. Dlatego właśnie od Millera pierwszy wyszedł Rywin – prosty żołnierz, który po potwierdzeniu swojej ‘wpadki’ zastał wykopany z gabinetu, bo przestał być potrzebny – a szefowie zaczęli obrady.
Nad czym obradowali? Otóż nad SPRAWĄ, UKŁADEM, DEALEM. Po prostu najzwyczajniej w świecie DOGADALI SIĘ, co dalej zrobią. Warunków można się łatwo domyśleć – Miller przestaje wysyłać swoich ‘żołnierzyków’ do Agory z ‘propozycjami nie do odrzucenia’, razem osiągają konsensus w sprawie telewizji, Michnik przedstawia publicznie sprawę tak, że cała wina idzie wyłącznie na konto Rywina (stąd te wszystkie ‘Proszę nie drążyć tej sprawy’ (zob. załącznik ‘Pytania uzupełniające’), ‘To tylko i wyłącznie korupcja i tylko ‘grupa Rywina’!’), i obiecuje warunkowe wsparcie dla rządu np. w sprawie UE - stąd dalsze wspólne picie mleczka i bratanie się przed kamerami ‘jacy to my jesteśmy kumple’, bo to wszystko jest częścią UMOWY, ubitego w gabinecie Millera WIELKIEGO DEALU.
Dlatego właśnie Michnik prowadząc dziwne ‘śledztwo’, tak naprawdę rozgłasza w środowisku ‘message’, że znowu jest w grze i że trzeba się z nim liczyć (dotyczy to m.in. Grupy Rywina’ – Kwiatkowski, Zarębski). Dlatego teraz to Michnik PROSI o wywiad ‘Trybunę’ i jej szefa Barańskiego (dokładnie tego samego Barańskiego tej samej ‘Trybuny’, za której udzielenie wywiadu strofował sam jeszcze nie tak dawno Millera) – bo MUSI wytłumaczyć ‘wrogom’ (czyli SLD), że bynajmniej nie są wrogami, a wręcz przeciwnie...
I dlatego właśnie Michnik OBAWIA SIĘ (czyli po prostu BOI) parlamentarnej komisji – bo właśnie ona może ujawnić WILEKI DEAL. A to by był koniec Michnika. I Millera pewnie też – własni ludzie by go żywcem rozszarpali za ‘wystawienie’ kilku ‘naszych’ – bo w mafii najważniejsza jest lojalność wobec swoich. I dlatego właśnie trzeba dbać o ‘nasze wspólne interesy’.
- NIECH PRAWDA ZWYCIĘŻY
- - -
Załącznik - PYTANIA UZUPEŁNIAJĄCE (dot. wywiadu z Michnikiem w ‘Gazecie Polskiej’) -
Gazeta Polska: - Co takiego się stało, że musiał Pan iść po prośbie do Marka Barańskiego, człowieka, który w stanie wojennym robił najbardziej obrzydliwe, oparte na materiałach ubeckich, audycje w telewizji?
Michnik: - Kiedyś zapytano Amosa Oza, dlaczego należy negocjować z terrorystami z Al. Fatah. Odpowiedział: Dlatego, że są to nasi wrogowie. Z wrogami się negocjuje, jeżeli się chce mieć pokój.
CZY W TAKIM RAZIE SLD TO ‘WRÓG’? DLACZEGO? DLACZEGO WŁAŚNIE TERAZ? CZY JEST JAKAŚ ‘WOJNA’ MIĘDZY AGORĄ/’GW’ A SLD?
-
Michnik: - Nie mam żadnych przesłanek, żeby stwierdzić, iż SLD rzeczywiście miała być beneficjentem propozycji Rywina.
CZY MA PAN _PEWNOŚĆ_, ŻE SLD I MILLER NIE MIELI BYĆ ‘BENEFICJENTEM PROPOZYCJI RYWINA’? TAK? NIE? SKĄD WŁAŚNIE _PEWNOŚĆ_, A NIE NP. PRZEŚWIADCZENIE, OPINIA, OSĄD?
-
Michnik: - ‘intuicyjnie czułem, że Rywin z jakimiś ludźmi jest w zmowie i chciałem to ustalić’
CZEMU NIE ZOSTAWIŁ PAN TEGO ‘USTALANIA’ MILLEROWI?
-
Michnik: - ‘Z całą pewnością nie mogłem wykluczyć, że za tym działaniem stoją ludzie, którzy kiedyś, 30, 40 lat temu mogli mieć jakieś związki ze służbami. Dopuszczałem jako jeden z wariantów, że możemy mieć do czynienia z prowokacją, której celem może być skompromitowanie ‘GW’ i Agory’.
CZY TAKŻE DLATEGO O SPRAWACH DOTYCZĄCYCH ‘SPRAWY RYWINA’ ROZMAWIALIŚCIE PAŃSTWO NA TARASIE REDAKCJI? CZY OBAWIALIŚCIE SIĘ PODSŁUCHU? PRZEZ KOGO PROWADZONEGO I NA CZYJE ZLECENIE?
DLACZEGO WIĘC W WYWIADZIE DLA ‘GP’ ZAPYTANY O EW. ZWIĄZKI RYWINA Z BYŁYMI FUNKCJONARIUSZAMI SŁUŻB SPECJALNYCH STWIERDZIŁ PAN, ŻE:
- ‘W ogóle o tym nie myślałem’?
CZY W TAKIM RAZIE UWAŻA PAN, ŻE POZA OFICJALNYMI ORGANAMI PAŃSTWOWYMI TAKIMI, JAK AW I ABW W III RP - DEMOKRATYCZNYM PAŃSTWA PRAWA, MOGĄ TEŻ ISTNIEĆ INNE, NIELEGALNE STRUKTURY AGENTURALNO-WYWIADOWCZE WYWODZĄCE SIĘ Z DAWNYCH, KOMUNISTYCZNYM SŁUŻB SPECJALNYCH?
-
‘Gazeta Polska’: - Czy życiorys Lwa Rawicza, wskazujący, że miał związki ze służbami PRL, nie włączył Panu czerwonej lampki?
Michnik: - Nie znałem jego życiorysu.
A CZY NAPOTKAŁ PAN NA JEGO NAZWISKO PODCZAS DZIAŁANIA TZW. ‘KOMISJI MICHNIKA’, KTÓRA PRZEGLĄDAŁA PRL-OWSKIE AKTA MSW NA POCZĄTKU LAT 90-TYCH?
-
Michnik: - ‘Pani uporczywie chce stworzyć wrażenie, że pan Szymczycha czy pan Janik byli poinformowani o sprawie. Otóż nie byli, niech pani nie wprowadza czytelników w błąd’ /.../ Trzymajmy się faktów Oni nie posiadali wiedzy na temat propozycji rywina. Niech pani tego nie drąży. /.../ przedtem takiej wiedzy nie posiadali.’
SKĄD AŻ TAKA PEWNOŚĆ? I DLACZEGO NIE WOLNO TEGO ‘DRĄZYĆ’?
-
Michnik: - To były boczne wątki z punktu widzenia afery korupcyjnej /.../ Czuję tu zapach, który czułem w rozmowie z Rywinem – zapach prowokacji’
NO WIĘC W KOŃCU BYŁA TO ‘TYLKO I WYŁĄCZNIE AFERA KORUPCYJNA’ CZY TEŻ ‘PROWOKACJA’?
-
CZY TO PRAWDA, ŻE MILLER CZYTAŁ/ZATWIERDZAŁ TEKST W ‘GW’ O ‘RYWINGATE’?
DLACZEGO? CZY BYŁA TO CZĘŚĆ WASZEJ ‘UMOWY’?
-
CZY NAPRAWDĘ ŻYJEMY W DEMOKRATYCZNYM PAŃSTWIE PRAWA?
DLACZEGO NIE, REDAKTORZE MICHNIK? |
circ - Pon 06 Mar, 2006 23:02
,,Czego się boi, jeśli powinien się cieszyć? Czy może jest coś, co może się wydać, coś, co Michnik chce ukryć?''
Michtrix się kończy. Michnik jest śmiertelnie chory. Mówię o ciele.
Porter - Wto 07 Mar, 2006 11:06
circ napisał/a: |
,,Czego się boi, jeśli powinien się cieszyć? Czy może jest coś, co może się wydać, coś, co Michnik chce ukryć?''
Michtrix się kończy. Michnik jest śmiertelnie chory. Mówię o ciele. |
Symuluje, chce wzbudzić litość.
antyk - Wto 07 Mar, 2006 16:20
Temat postu: GORZKIE I PRAWDZIWE..
http://forum.hotnews.pl/f...4,3739.html#all
Gorzkie i prawdziwe Ant 05.03.2006r. 05:12
Balansowanie miedzy stresem a wrogością do naszej absurdalnej codzienności
trwa już od lat i stało się już w swoisty sposób jednostajne i monotonne. Monotonia otępia, niszczy osobowości. Obecny system pokracznej ,,gospodarki rynkowej,, jest chyba bardziej demoralizujący niż sam komunizm. Mam kolegów zajmujących znaczące stanowiska w urzędach państwowych i widzę jak bardzo się zmienili w ciągu ostatnich kilkunastu lat...teraz pazerni, drapieżni, chciwi.
Urzędy, przy których funkcjonują, stały się dla nich po części prywatnymi firmami. Skala wzajemnych powiązań w robieniu własnych pieniędzy jest zastraszająca.
Czasami jestem przedmiotem ich drwin i pouczania jak robi się interesy (sic!)
Rzeczywiście, pracując od rana do wieczora nie jestem często w stanie opłacić obecnie lokalu , który wynajmuję a dla nich jestem biedakiem. Poznałem też i te hołubione przez nich układy i nie chcę do tego wracać . Naprawdę, trzeba nie mieć szacunku do samego siebie i czuć się zwykłą, służalczą miernotą, by móc w tym stadzie funkcjonować. Popadam jednak w skrajne przygnębienie, kiedy z samego sejmu słyszę SLD-owca, który kpi z hipokryzji tych co niby ,,nie biorą,, Nie wywołała ta wypowiedz żadnego oburzenia, nie podjęto debaty w mediach.... wspólnota tych co kradli i kradną. Piszę to z całą odpowiedzialnością.
Państwo w obecnej chwili niszczy nas. Niszczy ekonomicznie, duchowo,
niszczy więzi międzyludzkie, poczucie tożsamości a w tym wolę i determinację działania z szerszymi horyzontami. W PEŁNI PODZIELAM UWAGI co do tzw. problemów medialnych. Jak za naciśnięciem guziczka w sztabie dowodzenia, w całej Polsce zmieniają się tematy burzliwych dyskusji o ,,pupie Maryny” lub wyrażania prawie świętego oburzenia pod wskazanym adresem.
Jestem w stanie zrozumieć postawę tępawych ,,salonowców,, kiedy zwalczają kościół ze względu na dyskomfort psychiczny wywołujący 10 przykazań a w tym : nie kradnij, nie dawaj fałszywego świadectwa przeciw blizniemu swemu i inne. Budzą jednak we mnie wrogość powielacze tych medialnych fobii. Gdyby oderwali się od telewizorów i ruszyli w Polskę zobaczyliby może jak bardzo szablonowe, a poprzez to i głupawe jest to ich zainspirowane konkretnie myślenie. Nawet, wydawałoby się katolicy, powielają medialne memy atakując o. Rydzyka i Chrześcijaństwo jakby to właśnie było przyczyną biedy, korupcji i złodziejstwa w majestacie państwa. Nasze media ubliżają intelektowi myślących ludzi. Widziałem już prymitywizm informacyjny we Francji i w Niemczech ale u nas przybrał on chorobliwą jaskrawość. Kto jednak jest w stanie silnie przeciwstawić się temu?.... nasze głupawe, na miarę zapotrzebowania autorytety? Naszą autentyczną inteligencję wymordowano! W tej powszechnej głupawce często czujemy się wyalienowani .
Droga Renato, czujesz myślisz, żyjesz. Dla mnie i jak sądzę dla wielu na tym forum stałaś się bliską osobą... czujemy podobnie . Co najważniejsze , nie stałaś się jeszcze zdechłą rybą.
Na zakończenie: niedawno ,w sieci, ktoś w mojej pamięci przywołał film ,, Wujaszek z Ameryki,, W tym filmie porównano rekcje ludzi z doświadczeniami na szczurach , których reakcje okazały się zaskakująco podobne. Szczury w sytuacji ciągle stresujących bodzców i niemożliwości odreagowania na nie , szybko popadały w chorobę i zdychały. Kiedy jednak doświadczyły, że walka i wysiłek przynoszą jakieś efekty, potrafiły wykazać niewiarygodną kondycję psychiczną i fizyczną znosząc bez uszczerbku dla zdrowia niewiarygodne tortury. Aby nie zdechnąć jak szczury...walczmy z nadzieją na coś lepszego i godniejszego homo sapiens.
Serdecznie pozdrawiam
ta sytuacja to mi ojeny 05.03.2006r. 08:48
przypomina ciągle "wesele" i jej przesłania do Polaków ! a PAKT-owicze oby nie postradali ponownie "złotego rogu". Media w polsce służą "elicie" a nie społeczeństwu... , elity warszawskie żyją ponad stan i chcą oglądać w tv to co sami óważają za słuszne i to co nie zaboli ich w bogaczowskiemu postrzeganiu świata...!
nie ujęła bym tego trafniej- Mira 06.03.2006r. 21:33
Moja rodzina przeszła już rozmaite problemy wynikające z<,transformacji "w Polsce.Wychować i wykształcić troje dzieci nie będąc uwikłanym w układy i ,,przyjażne"
to ogromny wysiłek i ciągłe problemy.Niepłacone w terminie rachunki,wyłączanie prądu, konieczność brania pożyczek /świadomie/ na warunkach lichwiarskich -bo nie ma innego wyjścia.Komentarze bliżnich ,,kto nie ma miedzi niech na d... siedzi".Co tam zmarnowane talenty mlodych ludzi.Jeżeli rodzicom trudno -to zdolności ich dzieci mogą się zmarować.Antyrodzinna polityka państwa była faktem. Udało się jednak .Nie załamaliśmy się .nie wpadli w nałogi .Trzymamy się razem. Mamy czyste ręce i sumienia. Jesteśmy zdolnym narodem .Dbajmy o swoje interesy .NIe dajmy się. NIe wpadajmy w zwątpienie i nałogi. Zawsze jest wyjście.
Super-MOr - Wto 07 Mar, 2006 20:07
circ napisał/a: |
,,Czego się boi, jeśli powinien się cieszyć? Czy może jest coś, co może się wydać, coś, co Michnik chce ukryć?''
Michtrix się kończy. Michnik jest śmiertelnie chory. Mówię o ciele. |
MICHTRIX a Michnik to jednak dwie różne rzeczy.
O chorobach Michnika krążą od dawna po Warszawce trzy wersje:
- że ma raka;
- że ma gruźlicę;
- że ma AIDS.
Ciekawe, czy który z 'postępowców' założy kiedyś 'T-shirt wolności' z napisem 'Nie płakałem po Michniku'?
Zdrówka wszystkim
circ - Śro 08 Mar, 2006 00:12
Michnik był częscią Matrixa. W Polsce jego głową. W naszych umysłach Matrix czyli kłamstwo ma krótką historię, bo komunizm nigdy nie zadomowił się w sumieniu narodu. Może mamy szansę z tego wyjść, pod warunkiem, że całkowicie odtajni się i upubliczni historię i to jak najszybciej. To walka z czasem, o media, podręczniki, o sumienia.
Stary Belf - Śro 08 Mar, 2006 16:10
„GazWyb” odkryła kolejny spisek, spisek rządu RP, polegający na niepoinformowaniu społeczeństwa o epidemii ptasie grypy w Polsce. Wg „GazWyb” rząd wiedział o zarażonych wirusem H5N1 łabędziach już w sobotę, ale informację tę podał dopiero w poniedziałek. I na nic zdają się tłumaczenia dyrektora Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach doc. dr. Wijaszki, że o potwierdzeniu obecności wirusa H5N1 w organizmach padłych łabędzi poinformował on zarówno ministra rolnictwa, jak i głównego lekarza weterynarii, faksem w niedzielę wieczorem. Na nic też fakt, że informacja o znalezieniu martwych ptaków, które mogą być zarażone wirusem ptasiej grypy została upubliczniona w niedzielę w godzinach około południowych (sam oglądałem konferencję prasową w tej sprawie, emitowaną w regionalnej TVP). Dla „GazWybu” to nieistotne błahostki.
„GazWyb” wraca na arenę jako demaskatorka perfidii pisowskiego rządu. Tylko dlaczego musi w tym celu uciekać się do matactw i kłamstw.
No cóż, nie wystarczą słowa, że gówna się nie czytuje, bo można pobrudzić sobie ręce i będą śmierdziały, bo to czego dopuściła się „GazWyb” to więcej niż tylko kaczka dziennikarska rodem z tabloidu. To czego dopuściła się „GazWyb”, publikując niesprawdzoną i fałszywą informację o ptasiej grypie, to nie chamskie śmichy-chichy z koszulkami typu „mam okres”, „jestem gejem”, czy „nie płakałem po papieżu”. To oszczerstwo rzucone w przestrzeń publiczną, za które „GazWyb” powinna ponieść karę na tyle dotkliwą, żeby niesprawdzonych i oszczerczych informacji już więcej nie publikować.
Półkownik - Czw 09 Mar, 2006 13:57
Gdzieś tam wyczytałem, że możłiwość zarażenia się ptasia grypą w Polsce jest mniejsze, niz główna wygrana w Totolotka. Podobnie było z chorobą szalonych krów. To jest wielka manipulacja monopoli farmaceutycznych. A te głupie pismaki gotowe są każdą bzdurę wstawić na 1-szą stronę, byleby im się sprzedaż zwiększyła. I za to należy im się chłosta pod pręgierzem. Kiedyś był takowy na głównym placu w mieście. Do dzisiaj istnieje w niektórych miastach, np. w Moskwie na placu czerwonym - nazywa sie on 'łobnoje miesto". W pobliżu cerkwii.
Ja osobiście drób jem bardzo niechętnie. Sama panie dzieju chemia i sterydy w paszach. A szczególnie dużo antybiotyków w indykach. Chyba, że kurak prosto ze wsi.
Wolę tę zwykłą polską świnię, lub kawałek krowy, ale z zaprzyjaźnionej masarni. Niestety nie wszyscy takowe zaprzyjaźnione mają.
Mariusz K. - Sob 01 Kwi, 2006 06:04
antyk,[align=justify]dobry jestes, trzymam kciuki.
circ - Nie 02 Kwi, 2006 01:43
Serce pragnie sensu" ...a czego pragnie serce dziennikarza?
Co się dzieje z nami, tymi urodzonymi w PRL-u, tymi, którzy dostali dar obecności Jana Pawła II na niemal 30 lat? Mieliśmy Ojca Duchowego całego Narodu, a więc każdego z nas, także dziennikarzy.
Co media mają wspólnego z Ojcem Świętym, z wiarą katolicką? Zdawałoby się - nic prostszego, relacjonować pielgrzymowanie Jana Pawła II. Taki był medialny, taki otwarty, tak "profesjonalnie" zachowywał się wśród kamer, a cokolwiek by nie robił i mówił, to i tak miliony chciały Go oglądać!
Media dawały nam prawo do Ojca Świętego, uchyliły drzwi dla wiary i modlitwy dla chorych, a jednocześnie, jak za parawanem, kupczono dziennikarskim środowiskiem. Jakże dla nas, dziennikarzy w TVP, żenujące było uganianie się za Ojcem Świętym decydentów telewizyjnych, o których wiedzieliśmy z autopsji, że na co dzień wycinają z ramówki katolickie programy, zlecają deprawacyjne produkcje czy wręcz wyszydzają Papieża (np. na spotkaniach redakcyjnych). On i to znosił - fotografował się z nimi, przyjmował ich i im błogosławił.
W archiwach TVP odnalazłam w roku 2000 bezcenne materiały filmowe, o których istnieniu nikt nie wiedział. Szukałam jakichkolwiek materiałów z pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego do Polski... i nigdzie ich nie było! Aż nagle wpadłyśmy na pomysł z wybitną archiwistką (już nie pracuje w TVP), aby cierpliwie przeszukać wszystkie materiały z tego okresu pod hasłem "gen. Jaruzelski". I tam był właśnie... także Jan Paweł II jako jeden z zagranicznych gości przyjmowanych przez I sekretarza PZPR. Kamery ustawiano głównie na partyjnych przywódców, a Ojciec Święty filmowany był zza pleców czy ucha... W emitowanych materiałach wiwatujących tłumów nie było, a najczęściej jakieś grupki staruszek. W materiałach niewykorzystanych, ukrytych w archiwum, były taśmy z oczekującymi tysiącami ludzi, z budzącą się do modlitwy Polską.
Radosny Ojciec Święty, z miłością patrzący na Polaków - tych jeszcze niedowierzających cudowi nadchodzącej wolności, nieogarniających jeszcze, jaka zbliża się szansa... Biskupi nieśmiało włączający się do wspólnego śpiewania z Janem Pawłem II... Te taśmy nie były dla nas, dla widzów polskiej telewizji, chociaż to z naszych pieniędzy budowano studia telewizyjne, redakcje, maszty i przekaźniki, płacono pensje partyjnym redaktorom, wiernym i oddanym swoim partyjnym pracodawcom i gwarantującym dziennikarzom dostatek oraz poczucie władzy nad ogłupianym ludem.
Fakt, że ktoś, kto bezpośrednio nie zetknął się z pracą w mediach, ma prawo nie pojmować całego procesu długofalowej, wieloletniej strategii wykorzeniania wiary w Narodzie... za pomocą mediów.
To nie tylko sprawa cenzurowania materiałów prasowych, radiowych czy filmowych. To przede wszystkim kwestia kontrolowania środowiska i wywierania nacisku na dziennikarzy, także - deprawowania środowiska dziennikarskiego.
Dziennikarz z etykietką "kościółkowego" (noszę ją w TVP od około 1994 r., zawdzięczam ją oficerom politycznym, których redakcję przejęłam i na pierwszy dzień tej pracy otrzymałam telegram z błogosławieństwem z Jasnej Góry) - taki dziennikarz czy kandydat na aplikanta nie ma praktycznie szans na wysokobudżetowe programy. Problem tkwi w nim samym! Nie wejdzie w korupcyjny układ, nie będzie brał udziału w pijackich czy amfetaminowych "prywatkach" redakcyjnych itd., a przede wszystkim nie będzie uprawiał manipulacji czy dawał "fałszywego świadectwa przeciwko Bogu ani bliźniemu". Problem z takim "kościółkowym dziennikarzem" jest poważny - media są kasowe, przynoszą ogromne zyski, ale dobro, szlachetne programy, uczciwa publicystyka polityczna itp. NIE SĄ dochodowe, nie stanowią sensacji, a więc nie sprzedają się szybko i nie produkują tanio.
W mediach do dzisiaj mamy wielu decydentów niczym dziedziców partyjniackich rodów, z Bolszewii rodem, zawziętych ateistów - oburzonych na "wciskanie się religii i Kościoła" do mediów. I nie robi na tych decydentach większego wrażenia, że Polska była i jest katolicka, że Jan Paweł II to nie jedynie "biały misio", z którym tak ładnie wychodzi się na fotografii, a wychowawca Polskiego Narodu do życia w godności i uczciwości. Że nie wystarcza transmitowanie samonapędzających widownię pielgrzymek papieskich czy ostatniego pożegnania Ojca współczesnej wolnej Polski - ale trzeba by zmienić coś więcej w ramówkach programowych, w stosunku do dziennikarskiej pracy (która jest także podobno i służbą, i powołaniem), w stosunku do samego czytelnika czy widza także!
Dzisiaj już Polacy wiedzą, że są płatnikami podatków, które powinny być zużywane na ochronę ich samych, na ochronę ich praw i wolności, wiedzą, że własnym zrywem i ofiarnością oswobodzili się z niewolniczego systemu totalitarnego. Polacy płacą abonament na "budżetową, publiczną" telewizję i radio. Za to uzyskują prawo, czyli sami je sobie kupują, do rzetelnej, uczciwej informacji, do wspierania ich przez media w wielkim trudzie odbudowywania wolnego państwa polskiego, do wychowania w uczciwości, do edukacji, do nauki godności obywatelskiej, wreszcie do wychowania we współodpowiedzialności za własne losy i za losy Ojczyzny.
Jaka będzie pierwsza rocznica rozstania z Opiekunem Duchowym Polaków? Ilu bolszewików poprzebiera się w owcze skóry i ustawi do uwiarygodniającej fotografii na tle Jana Pawła II? Czy znajdzie się wśród nich wielu, którzy wyspowiadają się z inwigilacji katolików, z wyniszczania dziennikarzy religijnych, z wkradania się na pokoje duchownych, ze sprzedawania uczciwych Polaków, z pisania donosów, z tworzenia fałszywych materiałów, z brukania plotkami, z pomawiania, z uniemożliwiania uczciwej odbudowy Polski, katolickiej Polski?
Bałam się, co też "oni" ze mną zrobią, gdy odmówię... może pobiją? Może nigdy nie znajdę wymarzonej pracy?
Zdumiona własną odwagą, spokojem ducha, powiedziałam: "Nie, ja tego wszystkiego nie potrzebuję, panowie, bo ja... ja już dla was robię filmy... o tym, jak każde serce pragnie sensu".
Drwili, przepowiadając mi zły los: "Głupia, nigdy nie znajdziesz pracy, zawsze będziesz ganiać z kamerą na plecach w te swoje Himalaje, albo po śmietniskach Kalkuty, nigdy nie zostaniesz kimś w tym zawodzie!".
"Oni" nie mogli wiedzieć, że tylko jednemu Polakowi zaufałam bez granic - On wskazał mi moją drogę do zawodu dziennikarza, dał mi też motto, którego "oni" nie znali: SERCE PRAGNIE SENSU. I drugie: NIE LĘKAJCIE SIĘ.
Jan Paweł II wiedział doskonale, jak "każde ludzkie serce pragnie sensu". Od pierwszej Jego pielgrzymki do Polski mam ze sobą dar Jego słowa: "...nadzieja jest zawsze związana z pewną wartością, jaką mamy osiągnąć. Jeszcze inaczej: z wartością, jaką pragniemy nadać naszemu życiu. Dlatego też w nadziei wyraża się poczucie sensu naszego życia. To poczucie nie zależy przede wszystkim od tego, co posiadamy - ale od tego, jaką mamy świadomość wartości naszego człowieczeństwa, naszej ludzkiej godności".
Anna T. Pietraszek
http://www.naszdziennik.p...401&id=em13.txt
circ - Pon 03 Kwi, 2006 21:51
Tam też podejmują nieśmiałe walki z Michtrixem.
USA: Artykuł, który wstrząsnął izraelskim lobby
2006-04-03 20:31
Zagorzały spór wywołał w USA artykuł dwóch politologów, w którym twierdzą oni, że lobby izraelskie odgrywa nieproporcjonalnie dużą rolę w amerykańskiej polityce zagranicznej, wskutek czego kieruje się ona czasem interesami Izraela kosztem bezpieczeństwa USA.
dalej »
Autorami tej tezy są dziekan J.F.Kennedy School of Government na Uniwersytecie Harvarda profesor Stephen Walt oraz profesor Uniwersytetu Chicagowskiego John J.Mearsheimer. Opublikowali oni swój artykuł na stronie internetowej Uniwersytetu Harvarda.
Żadnemu innemu lobby nie udało się tak bardzo odwrócić amerykańską politykę zagraniczną od tego, co sugerowałyby interesy narodowe Stanów Zjednoczonych, i jednocześnie przekonać Amerykanów, że interesy USA i Izraela są w zasadzie identyczne- piszą Walt i Mearsheimer.
Ich zdaniem, przykładem jest tutaj wojna w Iraku, rozpoczęta z inicjatywy neokonserwatystów pełniących wysokie stanowiska w Waszyngtonie za rządów prezydenta George'a W. Busha, jak były wiceminister obrony Paul Wolfowitz i były podsekretarz stanu ds. politycznych w Pentagonie Douglas J.Feith. Ten ostatni zwłaszcza uchodził za czołowego przedstawiciela proizraelskiego lobby. Obaj odeszli z administracji w drugiej kadencji Busha.
Wojna w Iraku - argumentują profesorowie - motywowana przez pragnienie, aby uczynić Izrael bezpieczniejszym zantagonizowała głównie stosunki USA ze światem muzułmańskim i w sumie utrudniła Stanom Zjednoczonym prowadzenie polityki zagranicznej zgodnej z ich prawdziwymi interesami.
Autorzy powiązali także zagrożenie USA przez islamski terroryzm z proizraelską polityką amerykańskiego rządu. Stany Zjednoczone borykają się z problemem terroryzmu w dużej mierze dlatego, że są tak blisko związane z Izraelem - czytamy w artykule.
Teza o związku wojny z Iraku z interesami Izraela nie jest nowa. Z drugiej strony - zwracają uwagę obserwatorzy - z sondaży opinii wynika, że Amerykanie żydowskiego pochodzenia w większym nawet stopniu sprzeciwiają się tej wojnie, niż ogół populacji.
Artykuł Walta i Mearsheimera wywołał ostrą krytykę ze strony wielu naukowców i komentatorów. Według profesora prawa Uniwersytetu Harvarda Alana Dershovitza, powielają oni tradycyjne antysemickie stereotypy.
- Wszystko to już słyszeliśmy, to gadanie o potężnych żydowskich lobbies. Jest to język znany z arabskich i skrajnie prawicowych portali internetowych - napisał Dershovitz, zdaniem którego przedstawione przez obu profesorów tezy są "paranoiczne" i odzwierciedlają spiskową teorię dziejów.
Część amerykańskiego środowiska akademickiego zgadza się jednak z autorami artykułu. - Nie ma nic intelektualnie błędnego w argumentowaniu, że polityka USA na Bliskim Wschodzie uległa wypaczeniu wskutek potęgi pewnego krajowego elektoratu - powiedział dziennikowi "Washington Post" profesor studiów bliskowschodnich na Uniwersytecie Michigan Juan Cole.
Wielu naukowców uważa, że Walt i Mearsheimer wykazali dużą odwagę narażając się lobby izraelskiemu w USA. Chwali ich za to m.in. słynny lewicowy intelektualista i surowy krytyk imperialnej polityki USA Noam Chomsky, który powiedział, że autorzy mogli oczekiwać "histerycznej reakcji" na swój tekst. Chomsky sam jest żydowskiego pochodzenia.
Adam Grabowski - Wto 04 Kwi, 2006 10:12
Eee, pewnie jacyś antysemici to napisali
Hegemon - Wto 04 Kwi, 2006 12:29
Tylko proszę nie powływać się na Chomsky'ego. Ten świr twierdził na ten przykład w latach 80-tych, że ludziom w KDL-ach żyje się lepiej niż w USA. Swoją drogą, "słynny lewicowy intelektualista" - to brzmi prawie jak "słynny uczciwy złodziej" albo "słynny dobroduszny morderca". Z dwojga złego wolę już tam żydowskie lobby od wszechogarniającego lewactwa (gorzej, gdy jedno i drugie idzie w parze - jak rzeczony Chomsky, czy "nasz" Michniczenko).
P.S. Adamie, a kto powiedział, że niektórzy Żydzi nie są antysemitami? Taki Karol Marks naprimier'. Nie wspominając już o domniemanych żydowskich korzeniach pewnego niespełnionego malarza.
Psuj - Wto 04 Kwi, 2006 13:05
Oraz o ortodoksyjnych żydowskich stowarzyszeniach sprzeciwiajacych się istnieniu państwa Izrael- chociaż fakt, to nie tyle antysemityzm, co antyizraelityzm...
Lewicowy intelektualista... Nic dodać, nic ująć, Hegemon.
circ - Wto 04 Kwi, 2006 13:51
Chomsky to trochę JKM, raz się myli, raz nie.
Jednak problem jest i wszyscy widzą, że Palestyńczycy mają rację i że agresja na Irak jest świństwem. Nikt już nie wierzy w bajeczkę o broni atomowej.
circ - Wto 04 Kwi, 2006 14:31
Jednym słowem wierzysz Hegemonie, że USA uratowała świat przed bronią atomową w rękach arabów? czy zalewem islamu?
Przecież islam wprowadziła sobie Europa i Ameryka na własne zyczenie jako tanią siłę, godząc się również na wypieranie Palestyńczyków z ich ziemii i przyjmując jako imigrantów. Już dawno można było przewidzieć, że będzie z tym kłopot.
A broń atomowa, nie po to, by rzadzić swiatem, ale by się bronić.
,,Jak pisze Washington Post, “Autonomia Palestyńska jest bankrutem, politycznie podzielona, przeżarta korupcją, niezdolna do zapewnienia bezpieczeństwa własnej ludności i – jak się wydaje – niechętna zapobieganiu atakom terrorystycznym przeciwko Izraelowi”. Pewien anonimowy członek Fatah oszacował, że w 90 procentach działalności gangów uczestniczą ludzie zatrudniani przez władze Autonomii.''
http://pl.danielpipes.org/article/2040
czy tam też nie rzadzi Michtrix?
,,Islamskie przysłowie: „Lepsze tysiąc lat tyranii niż jeden dzień anarchii” nosi w sobie ziarno prawdy, a życie na terytoriach Autonomii stało się rzeczywiście piekłem. ''
czy to nie przypomina naszej rzeczywistości?
Cytat: |
W dzień po tym jak wojsko izraelskie zabiło drugiego z kolei przywódcę Hamasu, ta terrorystyczna organizacja islamistów nie okazała lęku. Izraelczycy „marzą”, myśląc że to osłabi Hamas – oznajmił Ismail Haniyeh tłumowi ponad 70 tysięcy żałobników na pogrzebie Abdela Aziza Rantisiego. „Za każdym razem, kiedy pada męczennik” – podkreślił Haniyeh – „Hamas wzmacnia się”. |
Czy czasem i nam na to nie przyjdzie w najbardziej drastycznej wersji?
Mój znajomy biznesmen z koneksjami międzynarodowymi juz 5 lat temu mówił, że wejście do Europy może spowodowac taki scenariusz, że wściekły naród rzuci się do walki, a wtedy Europa będzie pacyfikowac polskich terrorystów. Będzie już za późno.
Cytat: |
Studium przeprowadzone przez Bank Światowy w 2003 roku wykazało, że inwestycje w Autonomii Palestyńskiej spadły do 140 milionów USD w roku 2002, z poziomu 1.5 miliarda USD w roku 1999. W roku 2003 ONZ stwierdziła, że Palestyńczycy powrócili do produkcji żywności tylko na własne potrzeby – miast bardziej rozwiniętej kultury rolnej, którą uprawiali przedtem.
Komentując zaistniałą sytuację, specjalny wysłannik ONZ do tego regionu – Terje Roed-Larsen – opisuje gospodarkę palestyńską jako „zdewastowaną”.
|
mamy i bank światowy.
Super-MOr - Pon 10 Kwi, 2006 19:14
'RZECZPOSPOLITA' PLUS MINUS
SPORY - Larum grają, czyli co się komu kojarzy
Co oznacza w ustach pisarza-dziennikarza stwierdzenie, że nie zna kraju, o którym pisze? Znaczy mniej więcej to samo, co deklaracja z ust budowniczego samolotów, że właściwie nie ma pojęcia, jak się je buduje
Smecz, publikujący swoje cykliczne pamiętniki w "Rzeczpospolitej", w ostatnim z nich ("Plus Minus", 18-19 marca) przyznał z rozbrajającą szczerością, że nie zna Polski. Co złośliwsi mogliby powiedzieć, że tym odważnym wyznaniem dokonał aktu ostatecznej autokompromitacji. Ja jednak skłonny jestem przypisywać Smeczową deklarację raczej jego skłonności do prowokowania.
Turysta z lepszego świata
Otóż śmiem twierdzić, że ów pisarz-dziennikarz zna Polskę, i to nie tylko Polskę spotykającą się na garden party u prezydenta Kwaśniewskiego czy wypoczywającą w kurortach nad Morzem Czerwonym. Smecz jest na tyle bystrym obserwatorem polskiej rzeczywistości, by nie pozwalać sobie na omijanie wzrokiem "ukrytego świata ludzi bez perspektyw". Nie, on go dostrzega, chociaż nie mówi mu "dzień dobry" w drodze do sklepu. Problem tylko w tym, że ta "gorsza" (chciałoby się powiedzieć za pewnym prominentnym politykiem - "moherowa") Polska wywołuje u Smecza tak charakterystyczne dla pewnego odłamu polskiej inteligencji mdłości i odruch wymiotny, a nie pobudza do poszukiwań przyczyn swego istnienia.
Tym, co uderza mnie od kilku lat w felietonach Smecza, jest nasączony niepokojem, lękiem, a czasem wręcz paniką ton jego wywodów o Polsce. Jest to bardziej ton "turysty" niż uczestnika zdarzeń. Oto jego ocena rządów (ledwie kilkumiesięcznych) PiS: "Czegoś podobnego doświadczałem tylko na początku stanu wojennego". Obawiając się, że jego osobiste zdanie może nie wystarczyć w budowaniu nastroju grozy, Smecz cytuje "najsłynniejszego polskiego reportera": "Wiesz, teraz podróżując po świecie, będę wstydził się za Polskę". Zakładam, że "najsłynniejszym reporterem" nie jest Tomasz Lis i że reporter ten, podróżując po świecie w latach 60., 70. czy 80., wstydził się za tamtą Polskę co najmniej tak samo jak obecnie. Zostawmy jednak ironię Smeczowi, to jego ulubione danie. Zamiast tego zaczerpnijmy jeszcze raz z tej krynicy cytatów: "Wojny z nowoczesnym państwem nie da się jednak wygrać w centrum Europy bez sojuszu z Łukaszenką". Wystarczy?
Pod żółtą gwiazdą
A teraz spróbujmy przeanalizować na chłodno myśli nieuczesane Smecza. Nie wiem, czego ten uważny i dbający o zasady savoir-vivre'u turysta z lepszego świata doświadczał na początku stanu wojennego. Pamiętam natomiast, czym był stan wojenny - był wojną wydaną społeczeństwu przez władzę, a władza - narzuconą siłami obcego mocarstwa dyktaturą. Chociaż byłem wtedy siedmioletnim brzdącem, pamiętam lęk i płacz moich bliskich, pamiętam też nienawistne wiadomości w telewizji, zielonej od mundurów. Dzisiaj porównanie ze stanem wojennym wydaje mi się o tyle zasadne, o ile histeryczne ataki PO i mediów na PiS porównać można do histerycznych ataków WRON-y na "Solidarność". Można? Pewnie, że można. Żyjemy przecież w wolnym kraju, choć Smecz zdaje się tego nie dostrzegać z wysokości swej katedry. (Ale, nawiasem mówiąc, dostrzega stamtąd czerwone gatki swej studentki).
Wróćmy wszak do wojennej retoryki Smecza, który widzi "wojnę" tam, gdzie jest jedynie normalna, znana we wszystkich krajach demokratycznych, walka polityczna. Z jakim to jednak "nowoczesnym państwem" wojuje Jarosław Kaczyński i jego partia? Ponieważ Smecz tego nie precyzuje, mogę się jedynie domyślać, że jest to państwo zbudowane przez Leszka Millera, Józefa Oleksego, Krzysztofa Janika i całą tę "piękną plejadę", której niczym gwiazda przewodnia (już nie czerwona, tylko po europejsku żółta) przyświecał Aleksander Kwaśniewski. Jest to doprawdy państwo, w którym obowiązywało "nowoczesne" podejście do rozdziału sfery gospodarki i polityki, a istotny wkład w to "unowocześnianie" mieli panowie Kuna, Żagiel, tudzież doktor K. Jeśli Smecz uważa, że Łukaszenko pomoże PiS zwalczać swych towarzyszy z komsomołu, to gratuluję silnej wiary.
W stylu Sierzputowskiego
Wzrusza mnie zaiste lęk Smecza przed masową emigracją młodych i dobrze wykształconych Polaków, powodowanych rzecz jasna nie chęcią dobrego zarobku (na taki po17 latach "przemian" nie mają co liczyć), ale szczerym obrzydzeniem do tego, co "wyprawiają" Kaczyńscy. Wstrząsający jest opis "wrzącej i kipiącej niechęcią do PiS" sali wykładowej. Tylko patrzeć, jak wrzący i kipiący studenci wyjdą na ulicę, by w słusznym gniewie zbuntować się przeciw "dyktaturze bliźniaków".
Cóż, niestety, na razie ta mniemana dyktatura "nie przechodzi", nad czym szczerze ubolewa Stanisław Tym w swoim cotygodniowym felietonie pod hasłem "Pies, czyli kot". Hasło idealnie oddaje stan umysłu czołowego satyryka "obozu zatroskanych". Otóż Jarosław Kaczyński (choć dla "zatroskanych" podejrzany) myli się z oskarżonym, a może już skazanym, i pewnie dlatego nazywa go "Jarosławem K.". Wypowiedź "Jarosława K.", w której zachęca on dziennikarzy, aby zakładali własne spółdzielnie, Stanisławowi T. pomyliła się z wypowiedzią W. I. Lenina (wymienionego z nazwiska, w końcu swój chłop), zachęcającą do mordowania właścicieli. Stanisław T. kilkakrotnie zastrzega, że nie ma na myśli tego, co ma na myśli, w końcu wyznaje żartobliwie, że wszystko mu się z Wielką Socjalistyczną Rewolucją Październikową kojarzy, czym przypomina nie tylko Smecza (kojarzącego wszystko z Łukaszenką), ale i niejakiego Sierzputowskiego z anegdoty Marka Hłaski. Otóż Sierzputowski, pytany przez panią na lekcji, z czym mu się kojarzy jesień, odpowiada: "Z dupą, psze panią". Zdumiona pani pyta: "Dlaczego z dupą?", a Sierzputowski na to: "Bo mi się wszystko z dupą kojarzy". Zdumiony pytam więc, dlaczego Stanisławowi T. PiS kojarzy się z Leninem. Odpowiedź "w stylu Sierzputowskiego" mogłaby sugerować, że Stanisław T. w młodości za mocno zagłębiał się w pisma Wodza Światowego Proletariatu, ale przecież o to go nie podejrzewamy, tak samo jak on nie podejrzewa Jarosława K. o mordercze skłonności. To tylko taka felietonowa retoryka, cóż, że głupia i bez sensu - ważne, że znajdująca poklask gawiedzi, tej samej, której jak ognia unika wytworny turysta Smecz.
Panie kochanku, nadeszła chwila próby
Tradycyjnie już na alarm bije Stefan Bratkowski, który pewnie z racji wieku, a pewnie też z racji wrodzonej "wyższości moralnej", nazywa "panienką" dziennikarkę, która ośmiela się tropić związki Kwaśniewskiego i Michnika. Nestorowi polskiego dziennikarstwa (oczywiście wolnego) nie podoba się, że bezczelna smarkula robi to teraz. Ma to chyba znaczyć, że teraz te związki już nie zachodzą, co byłoby równoznaczne z tym, że SLD-owsko-Michnikowa koalicja "porozumienia ponad podziałami" była tylko doraźnym mydleniem oczu, a afera Rywina - wypadkiem przy pracy. Stefan Bratkowski, jak na autorytet moralny przystało, dmie w trąbkę bojową. Apeluje o zwarcie szyków i wspólny front przeciwko "jedynowładczej i zaborczej", "rzekomo katolickiej" partii, stosującej chwyty "szalbiercze i nieczyste". Zgodnie ze standardami "niezależnego dziennikarstwa" ani słowa na poparcie tych "odważnych" epitetów. Dowody to sprawa drugo- albo trzeciorzędna w sytuacji, gdy - panie kochanku - nadeszła chwila próby. Nie będą nam tu "dwudziestoparoletni chłopcy" lustrować środowiska, które przecież lustruje się samo. Najpewniej samo przez się.
Jako dziennikarz wiem co nieco o tym środowisku i zapewniam wszystkie autorytety moralne IIIRP, że nie ma w nim najmniejszej woli samooczyszczenia. Ale Stefan Bratkowski pewnie wie lepiej. To pocieszające, że jest ktoś, kto nam, maluczkim, rozrzuconym po różnych lokalnych redakcjach, wskaże właściwą drogę. W końcu - jak z właściwą sobie skromnością zauważa Bratkowski - "ktoś w kraju musi nieść społeczeństwu ducha równowagi i zdrowego rozsądku".
Nie interesują mnie obsesje Smecza, Tyma i Bratkowskiego: Telewizja Trwam, Radio Maryja, ojciec Rydzyk itd. Niech się tymi obsesjami zajmują inni, nie wiem, może lekarze, może socjologowie. Zresztą, każdy ma swoje obsesje. Moja polega na porównywaniu tego, co piszą media, a zwłaszcza felietonowe tuzy, z tym, co widać i słychać na ulicy, w tramwaju, w sklepie. Otóż, w imieniu tego, co tam widzę i słyszę, mówię wam, państwo felietoniści, redaktorzy i reporterki wolnych mediów, których nie ma, albo które są (zależy od mediów): tego wszystkiego, o czym tak jazgoczecie i o czym z takim zapałem piszecie, nie ma, po prostu - nie ma. Nie ma dyktatury, nie ma nawet dyktaturki. Jest tylko wasza złość na rzeczywistość za to, że nie jest taka, jakiej byście chcieli. Coraz bardziej bezradna złość.
JAROSŁAW JAKUBOWSKI
http://www.rzeczpospolita...minus_a_14.html
|
|
|