IVRP.pl Strona Główna IVRP.pl
polityka - militaria - kultura - podróże

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
varia
Autor Wiadomość
bateria helska 
NaczDyrDUPS
Yogibabu w trakcie leżakowania


Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 7996
Skąd: z Boforsa
Wysłany: Czw 27 Lis, 2014 10:45   

Dickens w swych "Notatkach z podróży do Ameryki" (powstałych w efekcie powziętej w 1842 wyprawy za Atlantyk) podkreśla kwestię, która tak bardzo odbiega od tego, co z Ameryką kojarzy nam się dzisiaj. Opisując swobodne stosunki panujące w amerykańskich sądach (brak peruk i tog; ława przysięgłych to miejsce, gdzie każdy "zachowuje się jak u siebie w domu i rozpiera tak wygodnie, jak tylko na to pozwalają okoliczności"; oskarżeni, miast okupować ławę oskarżonych, krążą po sali sądowej i szepczą rady swoim adwokatom albo strugają "sobie scyzorykiem wykałaczkę ze starego gęsiego pióra"), pisze bowiem: "pocieszyłem się (po zderzeniu z opisaną powyżej swobodą sądowniczych obyczajów) szybko refleksją, iż prawo nie jest tu ani w części towarem tak kosztownym jak u nas w kraju i że brak wielu formalności, które uważamy za niezbędne, wywiera niewątpliwie wielce korzystny wpływ na koszty sprawy." Jak wiemy, prawo w Stanach jest teraz towarem bardzo kosztownym. I do tego zyskownym.
Z Dickensem łączy się także to, iż w późniejszej ojczyźnie ACTA (wraz z Japonią) był on ofiarą piractwa wydawniczego (Ameryka nie uznawała wówczas międzynarodowej konwencji autorskiej), a że był on w Stanach autorem bardzo poczytnym, szczególnie go to irytowało. O stopniu poczytności niech świadczy fakt, że kiedy w Ameryce drukowano w odcinkach jego "Magazyn osobliwości", na nabrzeżu portu w Nowym Jorku kilkutysięczny tłum czekał na statek przywożący z Anglii kolejne odcinki powieści. Ludzie wołali do załogi statku: "Czy mała Nell umarła?"
_________________
A. Gudzowaty w rozmowie z Michnikiem: "Jedni są w obozie amerykańskim, drudzy w rosyjskim, trzeci w brytyjskim, niemieckim, francuskim - k... - nikogo nie ma w obozie polskim."
 
     
bateria helska 
NaczDyrDUPS
Yogibabu w trakcie leżakowania


Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 7996
Skąd: z Boforsa
Wysłany: Śro 03 Gru, 2014 12:32   

Barraclough opisuje poszczególne fazy "emancypacyjne" dla kolonii.
Pierwsza miała miejsce po rewolucji 1905 roku w Rosji - jej echem były rewolucje: perska (1906), turecka (1908), chińska(1911) oraz ruch Kongresu w Indiach; w krajach azjatyckich i arabskich powstawały radykalne ugrupowania. Kolejna faza łączy się z PWŚ, kiedy to mocarstwa wspierały ruchy nacjonalistyczne w koloniach wrogów: Niemcy w Maghrebie, Brytyjczycy i Francuzi przeciwko Turkom w Syrii, Mezopotamii i na Półwyspie Arabskim. Potem, po ujawnieniu tajnych układów wojennych (między Francją i Anglią o podziale imperium otomańskiego, inny dotyczył przekazania Japonii dawnych posiadłości niemieckich w Chinach), odpowiedzią był "ruch czwartego maja" z 1919 roku, który stał się punktem zwrotnym w rewolucji chińskiej, powstanie partii Wafd w Egipcie (1919) i Destur w Tunezji (1919), pierwszy Kongres Panafrykański w Paryżu (1919) i po nim kolejne. Dodatkowo w 1920 roku bolszewicy zorganizowali w Baku Kongres Ludów Wschodu z udziałem przedstawicieli trzydziestu siedmiu narodowości. Ruchy wtedy zapoczątkowane ewoluowały, wykorzystywały osłabienie mocarstw europejskich podczas DWŚ. Swoistym symbolem zapoczątkowującym kolejny etap stała się konferencja afroazjatycka w Bandungu (1955), na której wyklarowała się solidarność Azji i Afryki przeciw Europie.

Postępujące zmiany warunkowane były przez kilka czynników. Po pierwsze, powstawanie wspomnianych wyżej ugrupowań, sił przywódczych dla poszczególnych nacji, rozrastający się ruch polityczny zdolny do przeobrażenia się w ruch zbrojny. Po drugie, mocarstwom europejskim zwyczajnie brakowało sił policyjnych i wojskowych do kontrolowania wszystkich punktów zapalnych. Po trzecie, Europejczycy nie doceniali dynamiki zmian - sądzono na przykład, że ludy afrykańskie długo jeszcze nie będą zdolne do utworzenia niepodległych państw, więc będą skazane na paternalistyczną administrację kolonialną. Konflikt sueski z 1956 roku, kolejne zdarzenie-symbol, ostatecznie rozwiał te złudzenia.

Oczywiście podejmowano działania zmierzające do osłabienia ruchów emancypacyjnych - prowadzono politykę rządów pośrednich, czyli wspierano tych książąt i przywódców, którzy we własnym interesie byli nastawieni na współpracę z mocarstwami okupacyjnymi; kształcono zależne elity, licząc, że opowiedzą się one za "postępową" władzą kolonialną; w ostateczności stosowano koncesje na rzecz samodzielności, które miały odwlec żądania niepodległości - India Act z 1919 roku, uprawnienia dla Egiptu i Iraku w 1922 roku.
Jak pisze jednak Barraclough: "Ani konserwatyzm Lyttona, ani paternalizm Curzona, ani liberalizm Ripona czy Minto nie odwróciły kursu nacjonalizmu hinduskiego" (gdyż były one reakcją nie na taką czy inną politykę, a na narzucony stan zależności). Nie były to żadne rozwiązania, a tylko opóźnienie ostatecznego rozrachunku.
_________________
A. Gudzowaty w rozmowie z Michnikiem: "Jedni są w obozie amerykańskim, drudzy w rosyjskim, trzeci w brytyjskim, niemieckim, francuskim - k... - nikogo nie ma w obozie polskim."
 
     
bateria helska 
NaczDyrDUPS
Yogibabu w trakcie leżakowania


Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 7996
Skąd: z Boforsa
Wysłany: Wto 09 Gru, 2014 13:14   

Witkacy o demokracji szlacheckiej w "Niemytych duszach":

"Sama nazwa (demokracja szlachecka - b.h.) swą jakąś dziką, bezczelną sprzecznością budzi dreszcz wstrętu i obrzydzenia. (...) Znudzone naszą ohydą państwa ościenne odebrały nam swobodę dalszego gnicia we własnym śmierdzącym sosie. Kara była w zupełności zasłużona, ale jakim sposobem stało się, że naród tak pod każdym względem uzdolniony mógł sprowadzić na siebie tak zasadniczo kłamliwą i niemrawą formę bytu, podczas gdy wszędzie gdzie indziej, mimo wszelkich wojen, zamięszania i chaosu, utrzymywała się w społeczeństwach hierarchiczna struktura wewnętrzna, po której powierzchni tylko przewalały się wszelkie zdarzenia. (...) My zrealizowaliśmy jakąś karykaturę demokracji wcześniej niż wszyscy (...) i to stanowi naszą hańbę, coś, co zaprzecza istnieniu w nas zdrowego instynktu rasowego i społecznego. Brak wszelkiej struktury w naszej kulturze, przypadkowe przyjmowanie wszystkiego z zewnątrz (...) to wszystko przypisuję bałaganowi szlacheckiej demokracji, stwarzającej bagno chaosu i rozpad indywiduum bez dyscypliny wewnętrznej zamiast jego swobodnego rozwoju."
_________________
A. Gudzowaty w rozmowie z Michnikiem: "Jedni są w obozie amerykańskim, drudzy w rosyjskim, trzeci w brytyjskim, niemieckim, francuskim - k... - nikogo nie ma w obozie polskim."
 
     
bateria helska 
NaczDyrDUPS
Yogibabu w trakcie leżakowania


Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 7996
Skąd: z Boforsa
Wysłany: Sob 20 Gru, 2014 23:37   

Człowiek uczy się o dziwach świata całe życie. Dopiero teraz, czytając książkę Helmutha von Glasenappa "Religie niechrześcijańskie" (wydał ją Pax w 1966 roku; dygresja - książka nie jest najlepsza, nie tylko jako rzecz popularnonaukowa, która dziwnym trafem zabłąkała się i wylądowała w znakomitej "szarej" serii filozoficznej Pax-u), dowiedziałem się o istnieniu kaodaizmu.
Zrodził się kaodaizm na Dalekim Wschodzie - założycielem religii był urzędnik rządu francuskiego w Kochinchinie, Ngo-Van-Chieu, któremu objawił się bóg Kao-Daj (co po wietnamsku znaczy "Najwyższy Pan", Glasenapp podaje tłumaczenie dosłowne: "Wielki Pałac [lub "Wielka Wieża]"; sformułowanie zaczerpnięte z taoizmu). Jak to się stało? Ano Ngo-Van-Chieu był zapalonym spirytystą i w czasie jednego z seansów w roku 1919 [Glasenapp] lub 1920 [strona caodai.org] objawił mu się właśnie Kao-Daj, który zlecił mu założenie nowej religii. Na innym seansie kilka lat później duch wyjawił, że na czele nowej religii stanąć miał Le-Van-Trung, bogaty mandaryn, człowiek wówczas pięćdziesięcioletni, który palił opium i prowadził rozpustny tryb życia. Trung, przejęty swym powołaniem, porzucił nałogi (ponoć bez jakichkolwiek symptomów "głodu"), co nie uszło uwadze publiczności, która zainteresowała się nowym ruchem. W organizacji odwzorowano katolicyzm - struktura ma na górze papieża, kardynałów (dwa stopnie), arcybiskupów i biskupów, na dole - księży, kleryków, niższych dygnitarzy i wiernych. Za wyjątkiem urzędów papieża i kardynała-cenzora niższe stanowiska mogą zajmować kobiety.
Religia łączy elementy taoizmu, konfucjanizmu, buddyzmu i katolicyzmu. Głosi m. in. wędrówkę dusz. Liczbę wyznawców ocenia się na dwa - sześć milionów (rozpiętość jest tak duża, gdyż komuniści w Wietnamie dość skutecznie, a polpotyści w Kambodży bardziej niż dość skutecznie zwalczali kaodaizm, z kolei emigranci przenieśli go w inne miejsca - np. do USA, wszystko to utrudnia bardziej precyzyjne rachuby).
_________________
A. Gudzowaty w rozmowie z Michnikiem: "Jedni są w obozie amerykańskim, drudzy w rosyjskim, trzeci w brytyjskim, niemieckim, francuskim - k... - nikogo nie ma w obozie polskim."
 
     
bateria helska 
NaczDyrDUPS
Yogibabu w trakcie leżakowania


Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 7996
Skąd: z Boforsa
Wysłany: Pon 12 Sty, 2015 16:43   

Taki, dla mnie pouczający, fragment "Kroniki słowiańskiej" Helmolda, dotyczący Wieletów na Rugii:
"W porównaniu z kapłanami (Światowida), król cieszy się u nich niewielkim poważaniem, każdy bowiem szuka odpowiedzi i dowiaduje się o swój los; każdy zależy od skinienia losu; także król i naród od niego zależy".
Mamy więc tu opisane połączenie indywidualizmu z fatalizmem. Jaki los spotkał Wieletów, nie trzeba chyba przypominać. A zarazki choroby najwyraźniej przetrwały.
_________________
A. Gudzowaty w rozmowie z Michnikiem: "Jedni są w obozie amerykańskim, drudzy w rosyjskim, trzeci w brytyjskim, niemieckim, francuskim - k... - nikogo nie ma w obozie polskim."
 
     
bateria helska 
NaczDyrDUPS
Yogibabu w trakcie leżakowania


Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 7996
Skąd: z Boforsa
Wysłany: Wto 20 Sty, 2015 00:50   

Jakoś tak lubimy narzekać raz na historię, raz na geografię, że wepchnęły nas między Rosję i Niemcy - ze skutkiem wiadomym. A ja, patrząc z perspektywy jagiellońskiej, pozwalam sobie na zadanie pytania, dlaczegóż to Niemcy nie jęczą dzisiaj, że partnerski związek historii i geografii wpakował ich brutalnie pomiędzy Polskę i Francję, Łabę i Ren, a Rosjanie nie skarżą się, że ledwie wegetują na grzbietach Uralu pomiędzy Polską i Chinami lub Wielkim Chanatem? Odpowiedzi proszę kierować gońcem (zaufanym jest niejaki Siciński) lub pocztą pantoflową do Wielkiego Koniuszego.
_________________
A. Gudzowaty w rozmowie z Michnikiem: "Jedni są w obozie amerykańskim, drudzy w rosyjskim, trzeci w brytyjskim, niemieckim, francuskim - k... - nikogo nie ma w obozie polskim."
 
     
bateria helska 
NaczDyrDUPS
Yogibabu w trakcie leżakowania


Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 7996
Skąd: z Boforsa
Wysłany: Czw 29 Sty, 2015 09:45   

Dickens w "Notatkach z podróży do Ameryki":

"Chcą oni uczynić walkę polityczną tak srogą i brutalną i tak niszczącą wszelką godność osobistą w oczach ludzi uczciwych, aby osoby wrażliwsze, o subtelnej psychice i umysłowości, trzymały się od niej z daleka i aby oni sami i inni im podobni pozostali w szrankach bez żadnych hamulców i mogli wywalczyć swe samolubne cele."
_________________
A. Gudzowaty w rozmowie z Michnikiem: "Jedni są w obozie amerykańskim, drudzy w rosyjskim, trzeci w brytyjskim, niemieckim, francuskim - k... - nikogo nie ma w obozie polskim."
 
     
bateria helska 
NaczDyrDUPS
Yogibabu w trakcie leżakowania


Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 7996
Skąd: z Boforsa
Wysłany: Pią 13 Lut, 2015 23:39   

Taki pouczający dialog z połowy lat 50-tych A. Millera z R. Clowardem (można olać marksistowskie odnośniki), pochodzący z autobiografii Millera "Zakręty czasu":

"- ...jak ludzie mają wyobrażać sobie postęp? (...)
- Pytanie dotyczy stylu życia - odparł (Cloward).
- Nigdy o tym nie słyszałem. Co to znaczy?
- Że będą rozmaite konkurujące ze sobą style życia, symboliczne i właściwie pozbawione znaczenia różnice w sposobie ubierania się, mówienia, odżywiania, w markach samochodów i tak dalej. Walka klasowa na razie się skończyła, przeżyła się również koncepcja organizacji masowych. Ludzie są coraz mniej zainteresowani wspólnymi akcjami, które już dziś wydają się czymś dziwnym i bezcelowym. Identyfikacja stanie się zatem sprawą stylu, człowiek będzie widział siebie w sposób politycznie neutralny. Świadomość klasową zastąpi świadomość stylu."
_________________
A. Gudzowaty w rozmowie z Michnikiem: "Jedni są w obozie amerykańskim, drudzy w rosyjskim, trzeci w brytyjskim, niemieckim, francuskim - k... - nikogo nie ma w obozie polskim."
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 12